Szkoła życia

Zwykły wrześniowy poranek. Rześkie powietrze (o ile może być rześkie w centrum Wrzeszcza), nisko wiszące słońce, stąd budynki w wyrazistych, kontrastowych kolorach. Na ziemi pierwsze rdzawe liście dają znać, że święci się jesień.

TT. był spadochroniarzem. Poznałem go w podstawówce – najpierw na boisku, z drużyny piłkarskiej o dwa lata starszej, potem jako swojaka, po dwóch zawalonych latach (strzelonych kiblach), w klasie równoległej. TT. w szkole traktowany był jak piąta kolumna, człowiek stracony, trędowaty, nietykalny. Na miernych przepychany z uporem Syzyfa z klasy do klasy ukończył jakąś tę szkołę, ale tylko Duch Święty mógł mieć nadzieję, że „coś z niego będzie”.

Spotkałem TT. w żłobku, do którego obaj przyprowadziliśmy swe pociechy. On – ubrany niczego sobie, dziecko zadbane, w siatce zakupy: chleb, mleko, masło, ser żółty. Ja – ubrany niczego sobie, dziecko zadbane, zakupów nie zdążyłem zrobić, bo zaspałem.

On – kreowany na największego barana w szkole. Ja – kolekcjoner świadectw z czerwonym paskiem, pupil nauczycieli, złote dziecko. On miał się stoczyć na samo dno, ja zdobywać szczyty. Spotykamy się po piętnastu latach w tym samym miejscu. W równej odległości od dna, jak od szczytów.

*

Jak to się dzieje, że wyroki ferowane w szkole są tak absurdalnie oderwane od rzeczywistości? Jak to się dzieje, że oceny po kilku latach od wystawienia niewiele więcej znaczą od bąka puszczonego po obfitym obiedzie? Dlaczego system, który ma nas wychować, wyedukować i zrobić z nas ludzi, doprowadzić do matury – czyli sprawić, że dojrzejemy – jest tak ułomny i niesprawiedliwy? Dlaczego nie wykorzystuje naszych umiejętności i możliwości, tylko tłoczy odgórnie ustalone treści na oślep, jak w fabryce uczniów?

Wraca jak bumerang pamiętne floydowe: we don’t need no education. I choć oczywiście trudno się zgodzić bezwarunkowo na tę propozycję, to jednak duży znak zapytania rośnie w głowie, pulsuje i męczy.

Co to wszystko ma znaczyć? Dlaczego okres kształtowania naszych osobowości, szlifowania inteligencji, odkrywania pasji i poznawania siebie spędzamy w towarzystwie uczycieli, ludzi, których spis treści bardziej interesuje niż sama treść, lista obecności niż rzeczywista obecność drugiego człowieka. Jeśli dwoma biegunami jednego wymiaru może być oświata i ściema, to to drugie wyraźnie wzięło górę. I to widać nie tylko w szkole.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *