A więc każdy krok to będzie walka o przetrwanie? Każdy ruch jak szamotanina? Może nie. Może będzie można jeść wiśnie nie przejmując się zbyt wiele i strzelać z pestek w przechodzących ludzi. Kaczki będą tak samo gderać podpływając do brzegu w nadziei na okruchy.
Przyszedł z oddali do mnie zespół The Connels z piosenką „74-75”. Przeczytałem tekst. O wszystkim i o niczym. Tak zwany uniwersalizm.
Piano Solo Dub – Sunday Tracks się robią i już niedługo ujrzą światło dzienne. Everybody’s happy now.
Cisza przychodzi tak rzadko. Cisza głaszcze tak delikatnie. Gdzie prawdziwa cisza, prawdziwa samotność, gdzie zero równa się zero, nie ma melancholii – jest zero, czyli nic. Jest czarno. Jest pusto.
Z balkonu dochodzą odgłosy przejeżdżających autobusów. Jak na stareńkiej i zapomnianej już przez wszystkich płycie Smashing Pumpkins „Pisces Iscariot”. A pisał Corgan tak:
soothe – recorded in my bedroom at my old apartement. you can hear te 7am buses slithering by.
Ciekawe, że nagrywał tę pieśń o siódmej rano. Nie spał całą noc, czy wstał tak wcześnie? Chyba nie spał. Ale do siódmej?
Oceńcie sami: