Pytania z historii

Przyjechali. Cały świat, a przynajmniej cała Polska wytężyła wzrok i nastawiła uszy. Sopocianie spluwali na chodnik złorzecząc na jednego z przywódców (a imię jego prawie jak francuskie putain), który śmiał wynająć cały Grand Hotel i zablokować pół miasta. Ostatni turyści z radością wcielili się w świadków ważnego wydarzenia i z podnieceniem liczyli czarne rosyjskie limuzyny sunące po nadmorskim kurorcie.

A oni usiedli pod pomnikiem na Westerplatte na swoich plastikowych krzesełkach i podchodzili do mikrofonu. Mówili. Ponoć ważne rzeczy.

Na lekcjach historii w szkole średniej wpojono mi przekonanie, że o ile niegdyś historia była przekłamywana, interpretowana i zmieniana, to dziś wszyscy uczymy się już tej jedynej słusznej wersji wydarzeń. Że w podręcznikach zawarto prawdę, tę przez duże Pe. Pierwszego września 2009, siedemdziesiąt lat po wybuchu Drugiej i Największej Wojny Światowej, okazało się, że to bujda na resorach. Argumenty, dowody i dokumenty historyczne nadal leżą razem na kupce, w talii kart. A wersja historii zależy od tego, kto akurat rozdaje. Pierwszego września 2009 okazało się, że nie wiadomo, kto rozpętał tę wojnę, ani kto ją de facti wygrał.

Wiadomo tylko, że Obama nie przyjechał. Może bał się pytań z historii?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *