Gdzie jest monitorowiec? Nie widać – nad jego stanowiskiem zamontowano reflektory, które świecą mi prosto w oczy. Nawet nie wiem, czy on tam stoi.
Bałagan. Festiwal jest spotkaniem towarzyskim, nie – muzycznym. Nie ważne co, ważne, że w dobrym towarzystwie.
Akustycy nie dostali riderów. NCK je skrupulatnie zbierał, tylko nie wiadomo po co. W związku z tym Sunday Arkestra zagrała jako kwartet, nie kwintet. Karol nie mógł się wpiąć do konsolety, albowiem wszystkie wejścia i wyjścia były skomutowane. Cokolwiek by to znaczyło.
Poprawka. Michał z Ucha w niedzielę dostał ridery. Pech chciał, że były to ridery na wtorek.
Filip Gałązka zdaniem wielu nie nadaje się na konferansjera. Filip to zacny gość, świetny bębniarz, ale zamiast porządkować rzeczywistość koncertową, wprowadzał jeszcze więcej chaosu.
Nie wiem sam, dlaczego, ale lubię ten festiwal mimo wszystko. I mimo wszystko nie mogę się doczekać udoskonalenia formuły.
Podobał mi się „kapelusz” Arszyna.
Szacunek za zapał dla Trupy Trupa, która specjalnie na te piętnaście minut grania przytargała gigantyczny instrument klawiszowy bliżej nie znanej mi marki.
Warto być na MJOK od początku. Najmocniejszym punktem poniedziałku był (ponoć, bo nie widziałem) Zespół Cieśni i Tańca. Dobrze zabrzmiała także Ikenga. W niedzielę Karola zachwycił zaś Navigatorgong.
Żuczek to małpa złośliwa. Nie dostanie kasy za granie. Tu warto podkreślić, że pod względem formalno-finansowym Parlament wywiązał się ze swoich obowiązków na piątkę.
P.S. Autorem zdjęć jest Łukasz Unterschuetz.
P.P.S. Sunday Arkestra zagrała 28.12.2010 w Parlamencie w składzie: Borys Kossakowski – saksofon, laptop, Jarek Marciszewski – gitara, Żuczek – perkusja, Stefan – bas, Karol Schwarz – baczne oko. Zespół zaprezentował jeden utwór pod tytułem Jarmułła autorstwa Borysa.