Kiev Office, Ewa+Czers itd…

Wódka szybko doprowadza młodą krew do wrzenia, jak śpiewał Ryszard T. Tymański i miał rację (o ile moja krew faktycznie jeszcze jest młoda). A musi być, bo pląsom na NieWeselu Ewy i Czersa nie było końca, a stężenie fanek Towarów na parkiecie rosło z godziny na godzinę:) Czas przy wódce płynie wartko. Zdrowie młodej parce.

***

Z drugiej strony – ostatnio niebezpiecznie często padało z ust różnych osób: „to ja jestem największym fanem Towarów”. Dojdzie do tego, że będziemy musieli zrobić na Fejsbuku quiz: jak wielkim fanem Towarów jesteś.

***

Kiev Office odpaliło debiutancką płytę: „Jest taka opcja”. Good job, guys.

Trójmiasto czekało na kogoś takiego jak Goran. Już dawno na scenie alternatywnej nie pojawiła się tak wyrazista i zdecydowana postać. Zdecydowana, by szukać, bo Kiev Office przed nagraniem „Takiej opcji” zmieniał style muzyczne i skład w poszukiwaniu właściwej receptury. Na swym długogrającym debiucie Goran sięga więc po najlepsze wspomnienia polskiej nowej fali, zgłaszając swą kandydaturę na następcę Ciechowskiego czy Janerki.

Kiev Office zapuszcza się w zadymione miasto, biegając od knajpy do knajpy, krzycząc i paląc opony. Pije płyn borygo i pluje na telewizory mrugające w oknach wystawowych. Goran jako jeden z niewielu wokalistów sceny indie ma coś do powiedzenia i operuje własnym językiem. W tekstach pełnych abstrakcyjnych zwrotów akcji czasem puszcza do nas oko, a czasem wściekle atakuje, atakuje, atakuje. Warto posłuchać zarówno Gorana, jak i towarzyszącego mu głosu damskiego.

„Jest taka opcja” to album, na którym popowe piosenki otrzymały brzmienia Joy Division, a zimna fala została przeżeniona archaiczną elektroniką z czasów „Das Model” tudzież przestrzenną partią trąbki. Gdzieś tam pojawiają się echa Placebo, wczesnego Myslovitz, Stone Roses czy The Stooges. Dla Gorana studio nagraniowe bynajmniej nie jest jedynym miejscem, gdzie można nagrywać płyty. Kiev Office lubi na przykład nagrywać perkusję na korytarzu.

Dziesięć piosenek. Jest taka opcja, że się spodobają. Jest taka opcja, że to pierwszy krok w długą podróż. Asfalt gładszy już nie będzie, więc jedź przed siebie.

Maj się zmaił

Praca mierzi jak pryszcz, którego nie możesz wycisnąć (w końcu to przyjęcie i nie możesz krwawić), ani ukryć, bo wykwitł na policzku.

Muzyka z Bremy nadal pobrzmiewa w moich uszach. Targi/Festiwal jazzowy Jazzahead’09 to zdecydowanie impreza, na którą warto czekać cały rok. Nie dla gwiazd, ale dla przyjaciół. Przyjaciół w muzyce. Na spotkanie archipelagu.

Daniel Casimir and Borys Kossakowski

Archipelag się był rozpierzchł. Pozostało Happiness is a warm gun (she’s not a girl who misses much…).

I don’t love you anymore

Nudne, nudne, nudne. John Abercrombie zabłysnął podczas bremeńskiego koncertu tylko raz, gdy przedstawiając swoje trio (Abercrombie/Versace/Nussbaum) podał nazwiska: Gary Versace, Adamo Armani i Calvin Klein. Dalej był już tylko budyń.

A jazz musi być jak krwisty stek. Gorący, krwisty, półsurowy, wytrawny. Ani hammond Versacego, ani gitara Abercrombiego nawet przez chwilę nie zbliżyła się do tej jakości. Przez moment ogień wzniecił Nussbaum, ale niestety nie trwało to długo. Niezależnie od artystycznego poziomu serwowanej muzyki trio Abercrombiego zebrało najwięcej publiczności na imprezie o nazwie Jazzahead’09, która miała miejsce Bremie.

DOLNE MIASTO COMING SOON

Już wkrótce, już niedługo. Powoli, z ciemności, wyłania się nowa płyta Towarów Zastępczych. Dolne Miasto. Soundtrack do filmu, który nie powstał. Dźwięki miasta, które odeszło. Dolnego Miasta.