Koniec z fejsem?

Drogi pamiętniczku. Właśnie się okazało, że rada nadzorcza Facebooka zażądała ode mnie podania prawdziwego imienia i nazwiska, sugerując, że na chrzcie bynajmniej mi Will Son nie dano.

Na razie obudziła się we mnie przemożna chęć zbuntowania się przeciwko nałogowi fejsbukowemu, przeciwko codziennemu przeżywaniu katuszy: czego jeszcze nie słyszałem, czego nie widziałem, gdzie nie byłem (a Wy/Oni słyszeli, widzieli, byli).

Dziś pierwszy dzień bez zaglądania na fejsa. Okazuje się, że to jednak był nałóg. Czuję pustkę. Nie wiem, co robić ze sobą, gdy nie wiem, co robić ze sobą. Telefon przestał być taki fajny, nawet jeśli nadal jest iPhone’m.

No i pytanie za sto punktów. Czy da się zrobić karierę w szołbiznesie bez fejsbuka? Się okaże.

A już niedługo moje nowiuśkie dwie piosnki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *